Wieczór
wspomnień o Profesorze Kazimierzu Wyce
i
promocja książki „Pod okupacją. Listy”
w
Krzeszowickiej Bibliotece
Oto Miejsko-Gminna Biblioteka
im. Kazimierza Wyki w Krzeszowicach,
5 marca wieczorem. Czekamy na niezwykłych gości. Za chwilę
pani Dyrektor Danuta Hubisz-Rudel ich przedstawi.
Do miasteczka dzieciństwa
wróciły córki profesora Kazimierza Wyki: Marta,
profesor polonistyki UJ i Małgorzata, artysta plastyk i graficzka - z
mężami oraz Maciej Urbanowski, redaktor tomu „Pod okupacją. Listy”.
Będziemy uczestniczyć w
promocji tej niezwykłej i ciekawej książki. Piękną jej recenzję napisała Maria Ostrowska w „Magazynie
Krzeszowickim” z
15 stycznia br. Będziemy też świadkami powrotu do
krzeszowickich lat dziecinnych i zastanawiać się, jak w ten wojenny czas
wyglądało Miasteczko, gdzie mieściła się poczta, na którą przychodziły
listy od przyjaciół Kazimierza Wyki, jak bardzo zmieniła się ulica
Targowa, na której jego ojciec miał swój tartak, jak wyglądały
najpiękniejsze wille na ulicy Niecałej (dziś Andrzeja Stopki)…
Głównym jednak przedmiotem
rozmowy tego wieczoru była książka opracowana na podstawie pomysłu Marty Wyki
przez Macieja Urbanowskiego. I to oni właśnie w pierwszej kolejności
przedstawiali drogę do powstania tej publikacji i jej interpretację. Maciej
Urbanowski opowiadał o bardzo bogatym archiwum profesora Wyki, w którym
znaczącą pozycję stanowią świetnie zachowane listy. Praca redaktora polegała na
wyborze, układzie i przede wszystkim na znakomitych przypisach i komentarzach
wyjaśniających m.in. tajemnice ezopowego języka oraz przedstawiających
bohaterów tej epistolograficznej opowieści. Jest ich bardzo wielu; ci
najważniejsi, to: Jerzy Andrzejewski, Stefania Baczyńska, Tadeusz Gajcy, Karol
Irzykowski, Karol Ludwik Koniński, Czesław Miłosz, Jerzy Turowicz i oczywiście
Kazimierz Wyka. Nie zawsze łatwe było odczytanie ręcznie pisanych listów, a
tylko ręcznie pisane, jak twierdził Jerzy Turowicz, są prawdziwie osobiste, jak
dotknięcie ręki, spojrzenie w oczy. Do listów dodana została m.in. wspaniała
recenzja wierszy Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, sławny „List do Jana Bugaja”
Wyki zamieszczony w podziemnym „Miesięczniku Literackim”. To on wyznaczył drogi
interpretacji tej poezji: wizjonerskiej i intelektualnej, młodzieńczej i
artystycznie dojrzałej, osobistej, intymnej i odczytującej katastroficzny sens
dziejów.
Maciej Urbanowski widzi w tej
książce swoiste silva rerum, wielogłos pisarzy
i pokoleń, tematów i wątków. Widzi
też niezwykłą opowieść o przyjaźni ludzi, którzy dzielą się swoimi ideami,
wrażeniami z lektur, ale też swoją codziennością, troskami i radościami.
Opowiadają o narodzinach dzieci,
o chorobach, kłopotach
finansowych. Pomagają sobie w zdobyciu podstawowych artykułów: ziemniaki na
zimę, rumianek do tytoniu, z którego kręci się papierosy, spirytualia do
nacierania kolana, a może jednak do picia itd.
Dla Marty Wyki z książki
wyłania się nowe literackie terytorium okupacyjne – oto poza Warszawą, na
prowincji pulsuje także życie intelektualne. Oto do Krzeszowic, do Rudawy,
gdzie mieszkał wybitny myśliciel religijny i pisarz, Karol Ludwik Koniński, do
Goszyc Jerzego Turowicza wędrują listy, myśli
i idee. Z Warszawy do
Krzeszowic przyjeżdżają Jerzy Andrzejewski i Czesław Miłosz. Wchodzą do
krzeszowickiego ogrodu jak w krainę niewinności
i dzieciństwa, zrzucając z
siebie ciężar tamtego warszawskiego okupacyjnego koszmaru, zawiązują swoisty
triumwirat, zwracają twarze ku słońcu. Książka jest także dla Pani Profesor
opowieścią o przyjaźni ludzi pochodzących
z różnych środowisk
społecznych: Kazimierz Wyka – „syn kupca drzewnego” (tak chętne o sobie mówił)
spotyka się z warszawskim inteligentem – Jerzym Andrzejewskim i z Czesławem
Miłoszem – obywatelem Wielkiego Księstwa Litewskiego. Po wojnie ich drogi się
rozeszły. Szacunek i zainteresowanie najprawdopodobniej pozostały, ale bliskość
duchowa i więzi intelektualne
w tamtej przedwojennej i
wojennej formie już się nie odnowiły.
W książce jest zapis
codzienności, prywatności, ale zawiera się w niej także tragedia pokolenia,
swoisty koniec świata. Klęska Powstania Warszawskiego, śmierć młodych poetów, o
których tak dużo mówi się w tych listach, to tragiczny finał, zatopienie
Atlantydy. Pani Marta, a potem także inni zgromadzeni tego wieczoru w
bibliotece zwracali uwagę jednak na bardzo pozytywny i humanistyczny przekaz
„Listów…”. Oto w sytuacji strasznej wojny, pociągów jadących przez Rudawę i
Krzeszowice do Oświęcimia, tragedii warszawskiego i krakowskiego getta, bohaterowie
tej korespondencji: pisarze, poeci, krytycy, intelektualiści czytają, kształcą
się, dyskutują o książkach filozoficznych, biorą udział w tajnym nauczaniu,
oglądają spektakle Tadeusza Kantora, planują swoją powojenną działalność,
przygotowują do druku prace naukowe. Kazimierz Wyka pracuje nad „Modernizmem
polskim”, esejami
o Norwidzie, pisze
opowiadania. Karol Irzykowski opracowuje podręcznik literatury dwudziestolecia
międzywojennego, niestety nie zdąży, umiera pod koniec wojny. To jest ich
zwycięstwo nad totalitaryzmem, zwycięstwo humanizmu i niezależnej myśli. Sądzę,
że to właśnie okazało się najbardziej niezwykłym przesłaniem dla czytelników
obecnych w bibliotece.
Zwracano uwagę na bogactwo
wiedzy o tamtym „życiu na niby”, o codzienności okupacyjnej, nie tej
bohaterskiej, a jednak wymagającej dzielności, o magii miejsca, o sytuacjach
zabawnych i wzruszających. Jest więc list „wczoraj urodzonego” rezolutnego
Marcinka Andrzejewskiego i dwa przejmujące listy Tadeusza Gajcego, który
przeprasza za natarczywość, ale nie może czekać, wie, że ma mało czasu.
Niezwykle wzruszające okazały się oczywiście listy Stefanii Baczyńskiej i jej
testament. Z podziwem podkreślano fakt, że Kazimierz Wyka,
trzydziestokilkuletni krytyk i młody pracownik naukowy cieszył się tak wielkim
szacunkiem i zaufaniem zarówno dojrzałych już twórców, jak i tych najmłodszych
i najzdolniejszych z pokolenia Kolumbów.
Była jeszcze jedna bohaterka
tego spotkania, pani Maria Ostrowska, która swoja recenzją i wykładem dla
młodzieży z Liceum wprowadziła książkę
w świadomość czytelniczą
naszego miasta i jednocześnie przypomniała w styczniu o 40 rocznicy śmierci
Kazimierza Wyki. Pani Maria przekazała córkom Profesora artykuły, które w
ostatnich latach i tygodniach zostały mu
w Krzeszowicach poświęcone.
Zapewniła, że w rodzinnym mieście żyje pamięć o nim, zainteresowanie i
szacunek. Może już niedługo będziemy mogli usiąść na ławeczce obok Profesora na
Placu Kulczyckiego – są starania, trwają rozmowy.
W maju, w czasie Tygodnia
Bibliotek będziemy szerzej mówić o działalności i twórczości Kazimierza Wyki,
oglądać wystawę i film jemu poświęcone.
Potem, na zakończenie
spotkania dziękowaliśmy za książkę, za wizytę, za otrzymane od Pani Małgorzaty
pamiątkowe i rocznicowe ekslibrisy; ustawialiśmy się z książkami w kolejce po
autografy.
Mam wrażenie, że odbyliśmy
podróż w czasie. Zobaczyliśmy tamto miasteczko, uśmiechniętych młodych ludzi
siedzących na deskach tartaku ojca Kazimierza Wyki. Zobaczyliśmy, jak on sam
szybkim krokiem zmierza do tajemniczego domu w Rudawie, w którym wisiały na
ścianach obrazy Witkacego… To była wzruszająca i magiczna podróż…
Teresa Nowak